Chirurgica w Nepalu

DATA: 2021/11/03 | KATEGORIA: Książki |

Wszędzie jest brudno. W  całym Katmandu. Brud nie wybiera i nie ma litości także dla położonego na peryferiach szpitala. Pył i kurz zalegają na podłogach korytarzy, których od zanieczyszczeń miasta nie oddzielają żadne bariery. Ściany i okna zabezpieczają tylko blok operacyjny i  sale, na których leżą chorzy. Smród spalonych, martwych i rozkładających się tkanek już od wejścia boleśnie uderza po twarzy. Płacz dzieci miesza się z gardłowym charczeniem wydobywającym się z przytkanej wydzieli- nami oskrzeli rurki tracheotomijnej. Wprowadzona przez skórę i  chrzęści tchawicy jednej z  pacjentek umożliwia jej czerpanie tlenu. Kiedy charkot cichnie, pielęgniarka podchodzi, by odessać pieniącą się na powierzchni przetoki wydzielinę. Przerażona twarz pacjentki i jej do granic rozszerzone źrenice uspokajają się, ale tylko na krótką chwilę. Sytuacja wciąż się powtarza. Dalej kobieta, o której płci łatwiej wyczytać z dokumentacji niż z twarzy. W wyniku poparzenia rysy zostały całkowicie zmienione, ledwo przypominają ludzkie. Z pozbawionej włosów skóry na głowie, z miejsc, których nie oblepiają placki zaschniętej krwi, sączy się żółto-brązowa, jasna wydzielina. Czarne, pokryte strupami wargi poruszają się niemo, łapczywie chwytając tlen. Nie krzyczy. Nie skarży się. Nie prosi o pomoc. Zdaje się skupiać wy- łącznie na łapaniu oddechu. Na kolejnym łóżku chłopak. Jego kończyny ciasno owinięte bandażami sterczą zawieszone w górze. Krew zmieszana z osoczem przesiąka przez materiał brązowymi plamami. Rozlewają się nie- spiesznie, zajmując coraz większą powierzchnię. Powietrze wokół przesycone jest słodkawym, mdłym odorem wydzielin wyciekających z  ran oraz z  kwaśnym potem chorego. Smród przyciąga owady, które lgną do lepkich opatrunków. Mężczyzna śledzi wzrokiem muchy, ale z uwiązanymi w górze kończynami nie ma możliwości, by się poruszyć, a przez to żadnych szans, by się przed nimi bronić. Za chwilę woła nas pielęgniarka. Głosem zupełnie pozbawionym niepokoju zgłasza, że jedna z pacjentek „chyba nie żyje”. Lekarz osłuchuje klatkę piersiową, by sprawdzić, czy rzeczywiście serce nie bije, i zagląda w źrenice. „Zmarła” – potwierdza. Pielęgniarka tylko naciąga na jej głowę koc i zostawia z innymi chorymi na sali, w oczekiwaniu, aż odpowiedzialni za to pracownicy przyjdą po ciało. Idziemy na salę operacyjną (...)